środa, 11 stycznia 2017

Hajduszoboszlo, czyli prawie jak nad polskim morzem + Budapeszt



Miałam jechać nad polskie morze, ale z powodu permanentnie brzydkiej pogody, w ostatniej chwili zapadła  spontaniczna decyzja o  wyprawie do Hajduszoboszlo na Węgrzech.  W internecie jest dużo informacji o słynnych basenach, ale nie ma zbyt wiele aktualnych informacji o tym jak naprawdę jest w samym miasteczku, więc postanowiłam podzielić się swoją opinią z podróży.


Centrum Hajduszoboszlo to  właściwie jedna długa ulica pełna straganików z pierdółkami, salonów gier, restauracji i barów z muzyką na żywo. Wieczorami można popatrzeć na ulicznych artystów i tancerzy.  Hajduszoboszlo bardzo przypomina mi swoim klimatem małe polskie nadmorskie miejscowości.  Dlaczego? Po pierwsze- jest tam mnóstwo Polaków! Szczególnie osób starszych i rodzin z dziećmi. Jeśli ktoś jest młody i chce się pobawić, to raczej nie będzie miał tu co robić. 
Po drugie- To jedyny kraj, w którym prędzej dogadacie się po polsku niż po angielsku. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, gdyż dialog w węgierskim barze wygląda następująco:

- Dzień Dobry, dwa wina poproszę.
- duże?
-tak.
-To wszystko?
-tak.
-735 forintów.
- dziękuję,
-dziękuję, do widzenia.
- do widzenia.
...


Tak, obsługa mówi po polsku, napisy są po polsku a  w restauracjach z muzyką na żywo Węgrzy śpiewają "Jesteś szalona" !  Ogólnie rzecz biorąc,jest jak nad polskim morzem, tylko bez morza i z lepszą pogodą ! :) 

Na szczęście nie wszystko zostało spolonizowane, bo kuchnia węgierka trzyma poziom. Przepyszne Langosze z różnymi dodatkami, mini- pączki, zupy gulaszowe, idealnie przyprawione dania mięsne i węgierskie wino, w którym czuć intensywny smak winogron- chociażby dlatego warto! No i ceny są porównywalne do naszych.

Bar z najlepszym winem w Hajduszoboszlo

Węgierski langosz

Co do basenów, Hungarospa jest wielkie i pełne atrakcji dla każdego. Znajdziecie tam między innymi lecznicze baseny termalne z różną temperaturą wody, piana party, rowerki wodne, mini- golf, statek piracki, boisko wodne, plac zabaw, sztuczną falę, basen olimpijski, aquapark ze zjeżdżalniami, które dosłownie zapierają dech w piersiach, drugi  aquapark z krytym dachem, liczne punkty gastronomiczne i wiele innych. 

Jak dla mnie, jest jednak kilka minusów.  Przede wszystkim, tam po prostu nie da się  zrelaksować. Nie wiem jak wam, ale  mi nie sprawia przyjemności ciśnięcie się w basenie  z setką innych osób, tak że ciężko  ruszyć nogą. Jest gwarno, tłoczno, trzeba walczyć o skrawek cienia i stać po wszystko w kolejkach (kolejny polski akcent;) ). Twarde podłoże też nie sprzyja odpoczynkowi, a leżaki są płatne- 700 forintów za dzień, dlatego warto zaopatrzyć się np. w karimatę. Całkiem przyjemnie i  w miarę bezludne miejsca można znaleźć  za jeziorkiem, niestety oddalonym od basenów.



Będąc w Hajduszoboszlo, lub po drodze warto wybrać się do Budapesztu (ok. 240 km.) Ja spędziłam tam jeden dzień. Z ważniejszych atrakcji, zdążyłam podziwiać widoki ze  wzgórza Gelerta, zobaczyć z zewnątrz monumentalny parlament, plac Bohaterów, pospacerować głównymi uliczkami i zjeść wyczekanego w kolejce najlepszego Langosza, na typowym węgierskim targu. Budapeszt jest niezwykle klimatyczny i ma o wiele więcej do zaoferowania,  dlatego polecam zarezerwować tam co najmniej 2 dni. Szczególnie urzekło mnie niespotykane połączenie wielu kultur i architektury różnych stylów, raz czuje się jak w Paryżu, raz jak w Barcelonie, a za chwilę jak w Azji. Naprawdę nietypowe  i warte zobaczenia miasto.




Pojechalibyście? ;)

1 komentarz:

  1. Akurat w Hajduszoboszlo nie byłam, ale miałam okazję mieszkać na Węgrzech i to prawda - po angielsku ciężko się dogadać w małych miejscowościach, po niemiecku jeszcze nawet, po rosyjsku o dziwo też idzie. Ja polecam Heviz - w sam raz na odpoczynek + mniejsza ilość ludzi :)

    OdpowiedzUsuń